Strony

poniedziałek, 27 marca 2017

#odpuść

"Wczoraj do Ciebie nie należy. Jutro niepewne... Tylko dziś jest Twoje."
Jan Paweł II

Odnoszę wrażenie, że ludzie kurczowo trzymają się swojej przeszłości. Boją się od niej oderwać i spróbować czegoś nowego, nieznanego. Mówię też o sobie. Nierzadko zdarza się, że przyłapuję samą siebie na rozpamiętywaniu przeszłości w czasie, gdy to na teraźniejszości powinnam się skupić. Zastanawiającym dla mnie jest to, dlaczego wciąż rozpamiętujemy to co było... Przecież nie mamy wpływu na to, co wydarzyło się w naszym życiu. Mamy wpływ tylko na to, co dzieje się tu i teraz. Przeszłości nie zmienimy, a przyszłości nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Oczywistym jest, że przeszłość ma wpływ na teraźniejszość, a co za tym idzie? Ma też wpływ na przyszłość, bo przyszłość jest zależna od teraźniejszości. 
W moim życiu wiele się wydarzyło. Dla niektórych może wydać się to śmieszne, bo powiedzą: "Przecież Ty masz dopiero dwadzieścia lat, więc co możesz wiedzieć o życiu?"
Podziało się trochę w mojej przeszłości i coś tam o życiu wiem. Wystarczająco, by stwierdzić, iż duchy przeszłości nie potrafią nas opuścić. Wciąż na nowo rozdrapujemy dopiero co zabliźnione rany. Odkopujemy wspomnienia z najciemniejszych zakamarków naszej głowy. Te dobre, ale i te złe. Raniąc przy tym samych siebie. Odtwarzamy w pamięci obrazy ludzi, którzy byli z nami wtedy, kiedy było dobrze, a odeszli wtedy, gdy wszystko zaczęło się sypać. Wspominamy nasze upadki, złe decyzje. Złościmy się na samych siebie, przeklinamy sytuację, w których zrobiliśmy coś źle. Tylko po co? Po co marnować na to czas, którego i tak nie mamy dostatecznie dużo? Po co zużywać energię na osoby, które same z nas zrezygnowały? Jeżeli tego właśnie chciały, to ich problem. Nie nasz. Są osoby, które z nas nigdy nie zrezygnują i właśnie takich osób powinniśmy się trzymać. 
Nie rozpamiętujmy niewykorzystanych szans, bo przez takie rozpamiętywanie możemy nie zauważyć kolejnych. Takich, które wciąż możemy wykorzystać. Odpuść sobie ludzi, którzy odpuścili Ciebie.
Trzymamy się przeszłości, a czasem jest to jak trzymanie się stłuczonego szkła. Szkło zostało rozbite i nigdy nie będziemy w stanie go posklejać tak, by nie zauważyć pęknięć. Dlatego odpowiedz sobie szczerze:
Czy warto tak kurczowo trzymać się przeszłości? Czy warto rozpamiętywać to, na co wpływu już nie mamy? Czy warto tracić energię na to, co nie wróci? I na tych, którzy zostawili nas waląc przy okazji cały nasz świat? A może warto włożyć energię w budowanie przyszłości? Może warto skupić się na tych, którzy na nowo chcą z nami odbudować nasz świat? 
POZWÓL ODEJŚĆ PRZESZŁOŚCI,
NIECH USTĄPI MIEJSCA TERAŹNIEJSZOŚCI. 

środa, 22 marca 2017

#bojęsię

Czego się boisz?
Boję się dni, w których nie będzie obok mnie mojej mamy i mojego taty. Tego boję się najbardziej. Boję się, że kiedyś ich stracę. Podobno gorszym jest, kiedy to rodzice tracą dziecko, a nie kiedy dziecko traci rodziców. Tak mówią, ale czy można to porównać? Nie wiem, co działoby się, gdybym to ja pierwsza odeszła, ale wiem, że pomimo tego, że często się kłócimy, krzyczymy po sobie, sprawiamy sobie przykrość.. Pomimo tego wszystkiego nie umiem wyobrazić sobie życia bez moich rodziców. Może nie jestem dobrą córką, może nie potrafię okazać im miłości tak jak powinnam. Może jest ze mną coś nie tak, ale naprawdę ich kocham. Najbardziej na świecie. Pomimo naszych upadków w relacjach rodzice - dziecko, nie zamieniłabym ich na żadnych innych. To oni dali mi życie, to oni dbali o to, żebym wyrosła na dobrego człowieka.
Fakt, bywam fajtłapą, robię głupie rzeczy i popełniam błędy, ale o to w życiu chodzi. Nie ma w tym winy moich rodziców. Jestem dorosła i sama muszę decydować o swoim życiu. Często tak mam, że kiedy nie wiem jaką decyzję podjąć, radzę się moich rodziców. Rodzice są po to, żeby doradzać swoim dzieciom, bo wiedzą od nas więcej. Zdążyli to przeżyć przed nami. Wiem, wiem.. Wydaje nam się, że sami lepiej wiemy co jest dla nas najlepsze, sprzeczamy się i buntujemy.. Jednak doświadczenie nauczyło mnie, że to oni zazwyczaj mają rację. Jednak wciąż jak nieznośna nastolatka często puszczam mimo uszu to, co mówią i robię na przekór. Taka już nasza natura, że się na nich złościmy i kłócimy, bo myślimy, że wiemy lepiej. Też tak mam. Kiedy moja mama mówi NIE, to ja decyduję, że TAK. Potem żałuję.  I znowu robię na opak i znowu żałuję. Jestem uparta jak osioł i zazwyczaj muszę postawić na swoim. Ot, cała ja. Im starsza jestem, tym większe znaczenie nabiera zdanie moich rodziców. Może wcale tego nie odczuwają, ale naprawdę tak jest. Pomimo tego, że czasem decyduję nie tak, jakby tego chcieli, to ich zdanie się dla mnie liczy. Brzmi jak paradoks? Taka jest prawda, po prostu czasem - jak to osioł - muszę postawić na swoim. Ot tak, dla zasady.
Jednak pomimo tego, że jestem małą pyskatą i wredną jaszczurką to baaaaardzo ich kocham. Kocham ich na mój dziwaczny sposób kochania. 
Dlatego tak bardzo boję się straty moich rodziców. Byli przy mnie od zawsze. Nigdy niczego mi nie brakowało, zawsze miałam to, czego potrzebowałam. Naprawdę to doceniam. Po prostu jestem człowieczkiem o ciężkim charakterze, który nie za bardzo potrafi to okazać. Bywam wredna i pyskata, ale w środku naprawdę ich kocham i jestem wdzięczna za to, że są. Kocham ich na mój własny sposób, ale kocham ich najmocniej na świecie. Kiedy byłam młodsza i jeździliśmy na wakacje z przyjaciółmi rodziców i ich córkami, to przesiadałam się do ich samochodu, żeby móc jechać z ich córkami. Teraz bym tak nie potrafiła. Dlaczego? Dlatego, że gdyby nie daj Boże mieli wypadek to nie wybaczyłabym sobie tego, że siedziałam w innym samochodzie. Wolałabym być tam z nimi. Głupie? Mam tak już od dawna, że kiedy gdzieś jedziemy to chcę być z nimi w samochodzie, bo jeżeli ma się coś stać, to niech stanie się to nam razem, a nie tylko im. Kiedy jadą gdzieś we dwójkę to nie jestem zła o to, że jadą odpoczywać beze mnie. Ja po prostu się boję, że coś się stanie i mnie tam nie będzie. To jest mój największy strach, że coś stanie się moim rodzicom. Kocham ich bardzo, ale kocham ich po cichu. Nie umiem sobie wyobrazić życia, w którym ich nie ma. Wiem, że nie wszyscy mają to szczęście ich mieć. Wiem, że jest ciężko. Dlatego bardzo cieszę się, że ja to szczęście mam. Mam to szczęście, które nazywa się - rodzice. Rodzice to moi superbohaterowie. 

Dobranoc.


PS. Mamo, Tato... Jestem Waszą cichą fanką.





poniedziałek, 20 marca 2017

#znieczulicaludzka

Czasem lubię zatopić się w otchłani youtuba. Jakiś czas temu postanowiłam zajrzeć na kanał Ravgora, pewnie wielu z Was wie, co to za osobistość.Podziwiam go za pomysłowość. Niektóre filmiki są naprawdę dobre. Jednak mój post nie będzie o nim. Oglądając jego filmiki, natrafiłam na jego eksperyment społeczny, do którego link macie TUTAJ. Najpierw obejrzyjcie, żebyście wiedzieli, o czym będzie mowa w dalszej części wpisu.  Nieraz słyszałam o tym, jaka znieczulica panuje w naszym kraju, ale jednak nie zastanawiałam się nad tym długo, bo przecież tyle się dzieje wokół nas. Po obejrzeniu wyżej wymienionego eksperymentu postanowiłam poszukać więcej takich filmików. W sieci jest tego pełno . Ja skupiłam się  na tych, które tyczą się Polaków. Oglądając je byłam wściekła na ludzi, którzy przechodzili obojętnie obok osoby, która potrzebowała pomocy, co najwyżej zerkając na nią przez chwilę. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach każdy z nas się spieszy, by załatwiać swoje sprawy... Czas płynie i wydaje się nam, że robi to coraz szybciej, ale czy to takie trudne poświęcić chociaż pare sekund i sprawdzić czy ten, który upadł, nie potrzebuje naszej pomocy? Czy nie możemy zatrzymać się na moment, by upomnieć ciężarną kobietę, która pali? Przecież to trucizna dla tej małej istotki, którą nosi w swoim brzuchu. Czemu jesteśmy tacy obojętni na ludzkie cierpienie? Nie warto pomagać? Jak można być tak obojętnym? Przejść obok osoby, która wyraźnie potrzebuje czyjejś pomocy i nawet nie zapytać, co się stało. Piosenka Czesława Niemena będzie zawsze aktualna, bo "dziwny jest ten świat, gdzie jeszcze wciąż mieści się wiele zła i dziwnie jest to, że od tylu lat człowiekiem gardzi człowiek". Pomagajmy sobie nawzajem, świat będzie wtedy lepszy. Widząc te filmiki na youtube zaczynałam szczerze wątpić w to, że są jeszcze tacy ludzie, którzy nie myślą tylko o sobie. Na szczęście było pokazane, że znaleźli się jeszcze tacy, którzy nie przyglądali się biernie, a wyciągnęli pomocną dłoń. Jesteśmy przecież ludźmi i każdy z nas ma rozum, więc powinien poczuwać się do obowiązku korzystania z niego, chociaż czasem. Nie będziemy biedniejsi od niesienia pomocy innym, a staniemy się przez to bogatsi. Uważamy się za mądrzejszych od zwierząt, a czasem zachowujemy się gorzej niż one. Nawet nie czasem, a często. Bądźmy ludźmi dobrej woli, o których w dalszej części swojej legendarnej piosenki śpiewa Czesław Niemen. Kiedy widzimy, że komuś dzieje się źle, to nie patrzmy, nie stójmy bezczynnie, tylko reagujmy. Jeżeli widzisz, że chłopak szarpie swoją dziewczynę i używa wobec niej przemocy, REAGUJ. Jeżeli widzisz pijaną matkę z dzieckiem w wózku, REAGUJ. Jeżeli widzisz pijanego ojca z dzieckiem w wózku, REAGUJ. Jeżeli widzisz, że ktoś nagle upadł, REAGUJ. Jeżeli widzisz jakikolwiek przejaw przemocy, jakąś kradzież, cokolwiek niepokojącego, REAGUJ. Nie bądź tylko biernym obserwatorem. Nie zmienisz całego świata, ale możesz zmiany zacząć od siebie samego.
KARMA POWRACA.

poniedziałek, 13 marca 2017

#zwierciadłoduszy

Z ust wyszło już wiele kłamstw, wiele spraw zostało w nich ukrytych i na zawsze pozostanie niewypowiedzianych, ale oczy... Oczy nigdy nie ukryją tego, co chcielibyśmy ukryć przed światem. One zawsze nas zdradzą, ale tylko wtedy, gdy ktoś w nie spojrzy. Jedno dłuższe spojrzenie w ich stronę, a my już czujemy się jakby ktoś rozebrał nas z naszych najgłębiej skrywanych tajemnic. Boimy się tego, dlatego wzrokiem zazwyczaj gdzieś błądzimy, byleby uniknąć konfrontacji oko w oko. Ten strach trochę nas paraliżuje, ale czy słusznie?
Widziałam ostatnio na YouTube filmik z eksperymentem społecznym, w którym ludzie byli poproszeni o patrzenie sobie w oczy przez kilka minut i zauważyłam, że dla ludzi bardzo krępujący jest kontakt wzrokowy. Nie będę zresztą Wam tutaj tłumaczyć, sami zobaczcie TUTAJ. Po obejrzeniu sami zauważycie, że nieważne ile ludzie się znają, patrzenie sobie nieprzerwanie w oczy przez kilka minut jest dla nich nie lada wyzwaniem, ale i czymś na swój sposób magicznym. Myślę, że to jest coś bardzo intymnego. W oczach możemy widzieć czyjąś miłość do nas, albo i niechęć. W nich możemy zobaczyć wszystko. Wyobraźcie sobie usłyszeć od kogoś, kto nie patrzy nam w oczy, słowa KOCHAM CIĘ? Czy cieszyłyby nas one tak samo, jak te powiedziane przez osobę, która patrzyłaby na nas wzrokiem pełnym miłości?
Oczy potrafią zdradzić o wiele więcej niż usta. W nich widać każdą obawę, smutek, szczęście, a nawet złość. Choćby twarz pozostała pokerowa. Tylko dlaczego tak rzadko w nie patrzymy? Kiedy rozmawiamy ze sobą, uciekamy spojrzeniem w innym kierunku. Dlaczego? Dlaczego tak bardzo boimy się spojrzeć sobie w oczy? Dlatego, że one mogą tak wiele zdradzić na nasz temat?
Mnie też zdarza się unikać kontaktu wzrokowego z kimś, bo mam wrażenie, że patrząc w moje oczy mógłby zbyt wiele z nich wydobyć. Tajemnice, które chciałabym, żeby pozostały nieodkryte. Emocje, które wolałabym, by zostały nieodgadnięte. Oczy mówią wiele, ale tylko nieliczni potrafią z nich czytać.
Kiedy kogoś okłamujemy, staramy się dyskretnie, ale jednak, unikać jego wzroku. Wiemy, że po jednym spojrzeniu mógłby wyczytać, że nie mówimy mu całej prawdy. Kłamiąc potrafimy opanować nasz głos, mowę naszego ciała. Nauczyliśmy się zachowywać naturalnie. Tak, jak wtedy, gdy mówimy prawdę. Niektórzy nie potrafią kłamać, ale powodem tego nie jest ich obawa przed nienaturalnym zachowaniem, ale przed tym, że ich oczy zdradzą wszystko. Unikają wtedy wzroku, stresują się. Wszystko z obawy przed zdemaskowaniem. Są tacy, którzy kłamanie opanowali do perfekcji. Wiedzą dokładnie jak się zachować, żeby nie wzbudzić podejrzeń. To jest właśnie podstawa w sprzedaniu perfekcyjnego kłamstwa. Nie dać poznać po swoim zachowaniu, że zaczynamy coś kręcić. Czy to nie jest logiczne? Jeżeli nie wzbudzisz podejrzeń drugiej osoby, to czy ona będzie bacznie przyglądać się Twoim oczom, by coś z nich wyczytać? Nie, bo jaki miałaby ku temu powód? W XXI wieku rzadko patrzymy sobie w oczy, dlatego kłamstwo też wolimy zdemaskować poprzez czyjeś zachowanie. Boimy spojrzeć się mu w oczy, a przecież to właśnie tam kryje się cała prawda. Kiedy nie jesteśmy pewni co do czyichś słów, to rzucamy od niechcenia "popatrz mi prosto w oczy". Gdy ta osoba tak zrobi, my wcale nie skupiamy się na tym, by cokolwiek wyczytać z jej spojrzenia, a tylko przez naszą głowę przemyka myśli "hmm, patrzy mi w oczy, to na pewno nie kłamie". Czyżby? Czy to właśnie wyczytałeś z oczu tej osoby? Czy w ogóle próbowałeś wyczytać cokolwiek? Nie. Przelotnie spojrzałeś w kierunku tej osoby i nic poza tym. Potrafimy udawać szczęśliwych, dopóki nikt nie spojrzy w nasze oczy i nie zobaczy w nich smutku. Czasem to nie uśmiech jest najlepszym odzwierciedleniem naszego szczęścia, a błysk w naszych oczach. Tak samo potrafimy ukryć złość na naszej twarzy, ale jedno spojrzenie wystarczy, by wiedzieć. Nasze ciała i twarze nauczyły się ukrywać emocje, ale nasze oczy nigdy się tego nie nauczą. One zawsze były, są i będą źródłem prawdy. Jeżeli chcesz kogoś poznać najlepiej jak się da, nie możesz unikać jego wzroku.
PATRZMY SOBIE W OCZY!
TO ONE SĄ ZWIERCIADŁEM NASZEJ DUSZY.

wtorek, 7 marca 2017

#PRZEPROWADZKA

Mówią, że kobieta zmienną jest i może mają rację. Samej mnie zdarza się zmiana zdania na jakiś temat i tak było właśnie ze zmianą bloga. Karmelowogruszkowa przestała być już w moim stylu. Zaczęła brzmieć zbyt słodko, a ja nie lubię kiedy coś staje się zbyt słodkie. Dalej lubię herbatę o smaku gruszki z karmelem, jednak nie jest już ona moją ulubioną. Zabawne dla mnie jest to, że mój pseudonim wziął się od herbaty. Nie wiem dlaczego zdecydowałam się na bycie karmelowogruszkową. Miałam wrażenie, że nigdy mi się to nie zmieni, ale jednak nie musiałam czekać bardzo długo, bo wystarczyły dwa lata. Myślę, że do mojej osoby bardziej przyjęło się attraversante i właśnie dlatego to właśnie pod tym pseudonimem chcę prowadzić bloga. Nie będzie to mój nowy początek, bo nadal pozostanę sobą. Jedyną różnicą będzie zmiana w pseudonimie i adresie bloga. Dlatego pojawią się tutaj posty z karmelowogruszkowej, bo jestem wciąż tą samą osobą ukrytą pod inną nazwą. Potraktujcie to jako nowy-stary blog. Wkrótce pojawi się krótka notka na mój temat dla tych, którzy są ciekawi, a nie znają mnie z karmelowogruszkowej.

Życzę miłej nocy, dobranoc.

 
"Drobnostek nie należy lekceważyć, bo są one podstawą doskonałości, a doskonałość nie jest drobnostką."